Bonarówka, Czarny Dział

Wpis ten zawiera krótkie podsumowanie wypadu w okolicę Bonarówki (wejścia na Czarny Dział zielonym szlakiem ze wsi Bonarówka) w Czarnorzecko-Strzyżowskim Parku Krajobrazowym. Kilka uwag nt. mapy, którą się posługiwałem, można znaleźć tutaj.

Teren jest raczej mało popularny turystyczne, o czym świadczy fakt, że pod cerkwią w Bonarówce w sierpniową niedzielę zaparkowaliśmy jako jedyni. Tutaj zaczyna się podejście zielonym szlakiem w kierunku szczytu Kiczara Mała (485 m n.p.m.) – szczyt znajduje się na biegnącym równoleżnikowo grzbiecie Czarnego Działu, po drugiej stronie którego leży znana z wydobycia ropy wieś Węglówka.

Bonarówka to wieś o rodowodzie rusińskim (ukraińskim). Przed wojną mieszkało tutaj 1150 mieszkańców, z czego 1135 było Ukraińcami, 5 Polakami (katolikami posługującymi się językiem ukraińskim), 5 żydami (źródło: https://www.apokryfruski.org/kultura/lemkowszczyzna/bonarowka-3/).

Po wojnie zabudowę rozebrano, stąd dziś trudno tu szukać zabytkowych domów. Zachowaną zabytkową cerkiew przekazano do parafii rzymsko-katolickiej Żyznów.

Cerkiew w Bonarówce

Cerkiew greckokatolicka pw. Opieki Matki Boskiej, a obecnie kościół pw. MB Siewnej (msze niedziela 9:30), to obiekt reprezentujący typowy styl lokalny, o kilkusetletniej historii. Pierwsza cerkiew istniała już w 1460 r., obecna posiada w swojej konstrukcji elementy z XVII w., później przebudowywana jeszcze w 1841 i końcówce XIX w. Parafia unicka (greko-katolicka) powstała w 1630 r., wówczas wybudowano nową cerkiew, której elementy właśnie znajdują się w obecnej świątyni. Tamta cerkiew była trójdzielna, trójkopułowa, jej artefakty zachowały się w – wg wpisu na stronie zabytek.pl – „sanktuarium (ob. zakrystia pn.) i część zrębu ścian nawy, powstałe być może jeszcze w XVII w. oraz zakrystia północna pochodząca z XVIII w.”

Podczas naszej obecności cerkiew była zamknięta, zamknięte łańcuchem było nawet ogrodzenie (z 1913 r.), więc nie dało się wejść do środka, ale wydaje się, że małe okienko w ścianie północnej (widoczne na powyższym zdjęciu) to okienko „sanktuarium – ob. zakrystii pn.”, a więc wraz ze ścianą nawy – najstarszej części obiektu.

Zielonym szlakiem na Czarny Dział

Od cerkwi zielony szlak prowadzi na południe i pnie się prostopadle do zbocza. Szlak wiedzie dość łagodnie, ale konsekwentnie. Wg znaków przejście do działu powinno zająć 1:15g., nam (z dziećmi) zajęło 1:05. W połowie trasa wiedzie przez pola, w drugiej połowie – lasy gospodarcze.

Tu warto wspomnieć, że wychodząc spod cerkwi możemy kierować się szlakiem przez urokliwy zagajnik, którego spodem płynie strumyk, który pokonujemy po kamieniach. Dalej dłuższy fragment musimy przejść zarośniętą łąką, co może być proste dla dorosłego, ale przyprawić o płacz dzieci. Alternatywnie można wejść szutrową drogą wiodącą na południowy zachód z tyłu cerkwi – i dołączyć do szlaku po kilkuset metrach już w drożniejszym jego odcinku.

Wzdłuż grzbietu (działu) biegnie droga, podczas naszej wizyty była dość mocno rozjechana przez pojazd przeznaczony do zwózki drewna (zaparkowany zresztą w lesie na przełęczy kierując się na zachód). Można było przejść się działem – najlepiej na wschód na Kiczerę Wielką (516 m n.p.m.), ale tylko idąc równolegle do rozjeżdżonej ścieżki – lasem. Tutaj, gdzie byliśmy, rozwidlały się szlaki – czarny działem i zielony – na północ do Bonarówki (1:00) i na południe – do Węglówki (0:45).

Flora i fauna Czarnorzecko-Strzyżowskiego Parku Krajobrazowego

Będąc w tym miejscu jesteśmy w środku parku krajobrazowego. Nie natknęliśmy się na żadne zwierzę, z wyjątkiem owadów i tropów być może wilka. Dzieciom zdało się widzieć sowę (puchacza?) – będąc cicho być może zobaczyliby orlika krzykliwego albo czarnego bociana. Z flory wiele grzybów i wszelkiej maści ziół, a także jabłonkę – o czym dalej. Flora i fauna Czarnorzecko-Strzyżowskiego Parku Krajobrazowego jest dobrze opisana w tym miejscu.

Dylematy jabłonkowe

Po drodze natknęliśmy się na jabłoń. Na ziemi leżało kilka jabłek, na drzewie ich spora ilość. Zebraliśmy te z ziemi i – kusiło, by zebrać te z drzewa (po otrząśnięciu – było tego łącznie z 10 kg). Wokół owoców latały szerszenie i osy. (Później znaleźliśmy gniazdo szerszeni w dębie).

Chętnie zabralibyśmy jabłka z tej jabłonki, pytanie tylko, czy w parku krajobrazowym powinniśmy. W końcu owoce należą w jakimś sensie do tutejszych zwierząt. My – ludzie – moglibyśmy się nimi pożywić, ale – mamy możliwość zaopatrzyć się w jabłka z innych źródeł (upraw własnych, sklepu), a tutejsze zwierzęta – nie. Stąd z żalem, ale zostawiliśmy jabłonkę pełną urodzajnych owoców w spokoju, zbierając tylko niewielką ilość, którą od razu zaczęliśmy konsumować.

Surwiwalowy nastrój natchnął myśl, że pewnie żyjąc w lesie spokojnie racjonując mielibyśmy pożywienie na jakiś tydzień, skromne, ale jednak dające siłę, by przetrwać.

Węglówka

Dotarłszy na grzbiet góry, rozdzieliliśmy się na dwie grupy. My zeszliśmy z powrotem do Bonarówki, a druga grupa – do Węglówki.

Węglówka jest wsią o tradycjach związanych z wydobyciem ropy naftowej (rozpoczętym w 1888 r.), historia wsi – podobnie jak Bonarówki – związana jest z osadnictwem rusińskim, i także tutaj znajduje się dawna cerkiew (z 1898 r.), choć murowana i nie tak cenna, jak ta w Bonarówce, a dziś kościół.

Obok cerkwi można obejrzeć nagrobki Admirała Nelsona Keitha (1943-1898) – angielskiego inżyniera zajmującego się wydobyciem ropy w tym regionie, oraz jego rodziny.

Jedna myśl na temat “Bonarówka, Czarny Dział

  1. Orlika krzykliwego i bociana czarnego najłatwiej jest zobaczyć w locie. Wtedy też nie są one tak płochliwe. Puchacza łatwo poznać po rozmiarach, pośrednich między krukiem a orłem. Co do zbierania owoców w parku krajobrazowym, to Wasze postępowanie było słuszne. Wiem, że w dolinie Tworylnego specjalnie dosadza się jabłonki na miejsce tych, które wypadły z powodu wieku, bo jabłka są pokarmem dla zwierzyny, w szczególności niedźwiedzi na jesieni. Tu chodzi też o ludzi, bo niedźwiedź, który nie znajduje pożywienia w przyrodzie, plądruje śmietniki, a gdy się przedwcześnie obudzi zimą, robi się mało miły… Zakazane są tam „hurtowe” zbiory owoców właśnie z tych względów. Natomiast zbiory na doraźny użytek nie przeszkadzają przyrodzie. Słusznie zebraliście właśnie te owoce, które leżały na ziemi, gdyż miały największą szansę zgnicia, a wtedy pożytek by z nich miały tylko jakieś grzyby, pasożytujące na jabłkach.
    Polecam również załatwianie potrzeb fizjologicznych w dzikich miejscach pod jeżynami i malinami, gdyż one bardzo pozytywnie reagują owocowaniem na takie nawożenie.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.