Co za przygnębiające doświadczenie. Jednocześnie jakby catharsis. Ponury deszczowy dzień w Polsce i – słonecznie na sąsiednich Czechach. Stamtąd – z drugiej strony granicy nad Polską, która zaczynała się na wysokości Orlich Gór, zwały chmur. Ale też inne kontrasty: w Czechach ładne miasteczka, odnowione domy, urokliwe uliczki (np. w Opočnie – oddalonym rzut beretem od przejścia w Kudowie-Zdr.). Po przejechaniu granicy – Lewin Kłodzki. Przygnębiające wrażenie. Odarte mury, najciekawsza kamienica w rynku – okna zabite dechami, na dachu rośnie drzewo. W kunszcie wykonania kolumn maryjnych i kapliczek widać dawną świetność tych ziem. Trudny temat.