Tytuł ten jest przedstawieniem pewnego momentu historycznego, choć dziś zazwyczaj fakt, że Ruś mogła sięgać aż tutaj wydaje się dość niezwykły. Na temat staram się spojrzeć obiektywnie, choć mam oczywiście swoje zdanie, które pewnie w jakiś sposób determinuje mój punkt widzenia. Mimo wszystko warto spojrzeć na fakty, co może nam posłużyć temu, by zrozumieć miejsce, w którym żyjemy. Notka będzie rozbudowana w kolejnych wpisach.
Ciekawie na ten temat pisze Franciszek Kotula (Tamten Rzeszów), opisując sytuację Rzeszowa jeszcze z czasów sprzed lokacji miasta, gdy na terenie dzisiejszego miasta funkcjonowało kilka niezależnych grodów, wśród nich pierwotny Rzeszów (na dzisiejszym Staromieściu).
Dr Kotula (zm. 1983) zaznacza, że u historycznych początków naszej państwowości ziemie na wschód od Wisłoka należały do Polski (przed 981 r.), zostały zrusyfikowane po zajęciu przez Ruś, choć początkowo przez dłuższy czas przechodziły z rąk do rąk.
Korzystając z rozbicia dzielnicowego w Polsce, teren aż po Wisłok w okresie XI-XIII w. został zajęty przez Ruś i został objęty własną administracją. W pewnym momencie Polska utraciła nawet ów gród rzeszowski już na zachodnim brzegu Wisłoka. Stąd chyba niekiedy Ukraińcy (choć raczej niszowe środowiska) przedstawiają pretensje do terenu aż po Rzeszów, choć wcale nie był on rdzennie ruski. Zresztą – wrócił do Polski za sprawą Kazimierza Wielkiego w 1340 r., który po odzyskaniu wschodnich rubieży, nadawał grody rycerstwu, tym z kolei polecił przygotowanie lokacji na prawie magdeburskim. Tak się stało z Rzeszowem ok. 1345, gdzie przy tej okazji ulokowano niemieckich osadników, będących jeńcami wojennymi po bitwie Kazimierza z księciem opatowskim. Lokacja miast na prawie magdeburskim oznaczała kres grodów i była rozwiązaniem nowoczesnym, pozwalającym na dynamiczny rozwój regionu, gdzie takie miasta się znalazły.
Bywa, że mówi się o terenach na wschód od Rzeszowa jako miejscu, gdzie ludność polska obecna jest od 1340 r., za sprawą Kazimierza Wielkiego. W rzeczywistości ta historia jest znacznie dłuższa, okres przenikania się wzajemnego Rusów i Lachów na tych obszarach sięga przynajmniej ponad 1000 lat. I pewnie – sądząc w to, że Słowianie przybyli na te tereny ok. VI w. – początek ma właśnie w tym okresie (a sądząc inaczej – wiele dalej), a więc od samego początku, gdy pewnie podziały nie były jeszcze tak wyraźne, jak później (ciekawe jest zjawisko obszarów niczyich między poszczególnymi ludami). Zresztą podziały narodowe na dobrą sprawę są kwestią XIX-wieczną, wcześniej to w sporej mierze obronność, polityka i podatki, czyli wielkie sprawy, które nie dotyczyły prostej ludności tej czy innej nacji.
Ciekawie kwestie obecności Rusi na ziemiach wschodniej Polski przedstawia Franciszek Bujak w leciwej już, acz ciekawie napisanej publikacji z 1920, pt. „Historja osadnictwa ziem polskich w krótkim zarysie”.
Historja zastaje Polskę w posiadaniu tej granicznej ziemi, zwanej „Czerwieńską” od grodu tej nazwy, który leżał pomiędzy Wieprzem a Bugiem (w pobliżu Uhań), ale traci ją Polska na rzecz Rusi w 981 r.
Kronikarz ruski, który podaje ten fakt, stwierdza, iż był to zabór dokonany na Polsce. Nie tylko nazwy najstarszych grodów (Czerwień, Przemyśl, Bełz, Sanok, Sambor, Sąsieck, i Wieleń nad Bugiem (koło Hrubieszowa), od którego później urobiono nazwę kraju Wołyń) nie są ruskie lecz polskie, ale także szmat kraju na południowy wschód od Lwowa, między rzekami Wereszycą a Złotą Lipą, nosi polską nazwę „Opole”, która może pochodzić tylko z czasów przed najazdem ruskim.
W roku 1018 zajmuje tę ziemię zdobywca Kijowa, Bolesław Chrobry, wnet jednak po jego śmierci Jarosław Mądry odbija ją (1031) Polsce, opadniętej ze wszystkich stron i nie mogącej stawić oporu.
Dalej podaje, że prócz zaborów i rusyfikacji, dodatkowym elementem wciągającym te ziemie w krąg kultury wschodniej był fakt założenia tu struktur cerkiewnych, z czym spóźniła się Polska, rozbudowując swoje organizacje kościelne dopiero ok. 1000 roku (ponoć biskupstwo obrządku wschodniego we Włodzimierzu Wołyńskim powstało już w 992 r.), więc Kościół zachodni mógł działać tutaj już tylko w formie misyjnej. Co więcej, „łaciński zachód nie przewyższał jeszcze kultury greckiego wschodu (zaczęło się to dopiero w XIII wieku), nie mogło mieć widoków powodzenia, a nawet mogło zrażać i zniechęcać.”
Ukraińcy dziś często niestety starają się zaczynać historię swoich niektórych rubieży od ulubionych momentów – wygodnych historycznie. Warto jednak podrążyć nieco historię, by dowiedzieć się więcej.
Nie sądzę zresztą, by wnioski płynące z badań, kto które ziemie kiedy posiadał, miały implikować dzisiejsze pretensje do ich posiadania.