Wysoki Zamek

W czasopiśmie Lwowianin z 1836 roku znajduje się niezwykły rysunek gotyckiego zamku Kazimierza Wielkiego, który wybudowany został na wzgórzu górującym nad Lwowem. Został on ponoć przerysowany z obrazu, znajdującego się u Oo. Bazylianów we Lwowie.

O swoim dzieciństwie we Lwowie tak pisał Stanisław Lem w swojej książce „Wysoki Zamek”:

Tym czym jest dla chrześcijanina niebo, był dla każdego z nas Wysoki Zamek. Chodziło się tam, kiedy wypadała jakaś lekcja, wskutek nagłej niedyspozycji profesora – stanowiącej jedną z najradośniejszych niespodzianek, jakie z rzadka przynosi los. […] Bodajże dwa przystanki dzieliły gimnazjum od tego urocznego miejsca; nie jechało się tam jednak nigdy tramwajem, stanowił zbyt kosztowny środek lokomocji. Szliśmy zwyczajnie ulicą Teatyńską pod górę, a kilkadziesiąt kroków za miejscem, gdzie kończyły się szyny tramwajowe, zbocze leciało w dół i otwierał się widok na ogromną panoramę miasta. […]

Na Wysokim Zamku znajdował się ułomek muru, ruiny, którą ledwo że pamiętam. Musiało upłynąć trzydzieści lat, abym zdołał się nad nim zastanowić i dowiedzieć tego, ze Wysoki Zamek był nazwą wspaniałej ongi budowli, a nazywał się tak, ponieważ istniał też kiedyś Niski, wewnątrz miasta.

Daniel Halicki fundator Lwowa na tle miasta

Pierwotny zamek w tym miejscu był drewniany, warowny, z krąglaków grabowych. Postawił go książę Daniel (Danyło) dla syna Lwa, księcia halickiego, który przeniósł tu swoją siedzibę z Halicza.

Czasy ruskie

Ziemie te znajdowały się na styku ziem ruskich i polskich (bądź lechickich). Obszary zajmowane przez te państwowości musiał rozdzielać jakiś pas ziemi niczyjej, forma ówczesnych granic między plemionami. O wzajemnych relacjach pisze kronikarz ruski Nestor:

W roku 981 wyruszył Włodzimierz na Lachów i zabrał grody ich Przemyśl, Czerwień i inne.

Jedynie na krótko Grody Czerwieńskie odzyskał Bolesław Chrobry i później Bolesław Śmiały.

Ruś Czerwona odłączyła się od Kijowa pod koniec XI w. i pod rządami książąt z dynastii Rościsławiczów, a potem Romanowiczów, utworzyli stolicę w Przemyślu, a później w Haliczu.

W 1228 księciem Wołynia, a w 1245 Halicza został rządzący z Chełma Danyło Halicki (Данило Галицький, Daniel I Romanowicz, zwany Halickim). Danyło zdołał przywrócić jedność Rusi Halicko-Wołyńskiej.

Spustoszenie ziem Danyły spowodował najazd mongolsko-tatarski w 1241, zniszczony został wtedy Halicz, jak i wiele innych grodów. Ludność doceniła schronienie głębokiego lasu, czy szczytów wzniesień. Kraj ten został wtedy tak spustoszony i wytrzebiony, że – wg kronikarza – „żyjący zazdrościli spokoju umarłym”. W tym czasie kraje ruskie wpadły w poddaństwo Mongołom, również Ruś halicka na czele z Danyłą (Danielem), choć dopiero od 1250 roku. Mimo to Danyło włożył sporo wysiłku, by wzmocnić kraj, szukał oparcia w Zachodzie, a synowi swojemu, księciu Lwowi, oddał dzielnicę przemyską. Wszelkie budowane teraz nowe grody znajdowały się w miejscach łatwych do obrony – wzgórzach (Kijów, Chełm, Nowogród, Włodzimierz, Czernichów, Krzemieniec, Przemyśl, Halicz, Trembowla itd.), wśród moczarów Dźwinogród, Bełz, a inne przy spływach rzek, czy na wyspach na jeziorach. Grody były obwarowane, chyba że chroniła ich naturalna przeszkoda, np. skarpa góry. Najlepiej chroniony był gród z dziedzińcem, a słabiej podgrodzie, otoczone palisadą. Na dziedzińcu stawiano zwykle dwór księcia, główną cerkiew, dwory kniaziów i nieliczne domy. Więcej ich stało w podgrodziu.

Nietrudno się zatem dziwić, że wymarzonym miejscem na reprezentacyjny gród Lwa okazał się Wysoki Zamek, wybudowany przez jego ojca, Daniela ok. 1251 r. Wokół zaś zaczęła powstawać nowa osada, dająca początek Lwowi. Pod datą 1259 kronikarz pisze, że pożar Chełmu widoczny był aż z Lwowa, co znaczy, że wówczas już gród ten istniał. Książę ponoć niedługo mieszkał na Wysokim Zamku, choć ze względów obronnych było to dobre miejsce i tam Lew miał swój skarbiec i stałą załogę do obrony. Tymczasem wybudował niżej drugi wygodniejszy dla siebie zamek, gród dolny. Przy zakładaniu nowego grodu czerpano z obcych osadników, sprowadzając tutaj m.in. wielu Niemców, którzy mieli już za księcia Lwowa własnego wójta, Bertolda Stechera, dość popularne było już w tamtym czasie niemieckie określenie Lwowa – Lemburg, co świadczy, jak niemiecki żywioł się tam zadomowił. Osiedli tu również Ormianie (wygnańcy z Armenii), którzy na podgrodziu wznieśli klasztory św. Anny i św. Jakuba. Byli też Tatarzy, czy żydowskie sekty Karaitów-Saracenów.

W 1261 wódz tatarski Burundaj zwołał książąt ruskich do Szumska na Wołyniu i nakazał rozebranie grodów, wówczas do Lew nakazał zburzenie Lwowa, co oznaczało rozebranie jego umocnień. Po śmierci swojego ojca w 1266 r. przywrócił je ponownie, zachowując jednak bezwzględną uległość wobec tatarskich zwierzchników. W 1283 chroni się tu skutecznie przed wracającym z wyprawy na Polskę wodzem tatarskim Telebugiem.

Przełomowe były rządy Bolesława, syna Trojdena, będącego Piastem mazowieckim. Na tronie czerwonoruskim zasiadł w 1325 i przeszedł na prawosławie jako Jerzy II. Ta konwersja jednak była powierzchowna i wkrótce książę zapragnął wrócić do starej wiary. Starając się uniezależnić od tatarów, szukał wparcia na Zachodzie, dając podwaliny pod włączeniem Rusi do Polski. W swych rządach faworyzował żywioł katolicki, sprowadzając osadników z Czech, Niemiec, Polski i Węgier. Polityka ta nie podobała się ruskim bojarom, którzy otruli go w 1340 r. w wołyńskim Włodzimierzu, gdzie wcześniej przeniósł stolicę. Był to kres książąt halickich, władzę objął bojar, Dymitr Detko. Rozpętała się zemsta. Rozpoczęto mordy katolików, wielu też wypędzono. Wdowę po księciu utopiono. Przepadło wiele inicjatyw w dziedzinie edukacji czy handlu.

Polskie boje o Ruś

Śmierć bezdzietnego Jerzego II zastała Kazimierza Wielkiego i – na Węgrzech – Karola Roberta podczas przygotowań wsparcia dla księcia wobec bojarów. Już w kwietniu 1340 Kazimierz pojawił się pod Lwowem, po drodze zajmując Przemyśl. Zaskoczeni bojarzy schronili się w grodach Wysokiego i Dolnego Zamku. Kazimierz szybko zajął podgrodzie, a dodatkowe wsparcie okazali miejscowi Niemcy, którzy obawiali się niepewnych rządów bojarów. Zmorzeni głodem szybko się poddali pod warunkiem, jak donosi Długosz, że książę pozwoli zachować im wiarę. Po otwarciu bram zamku, złożyli hołd i przysięgę wierności.

Kazimierz Wielki

Kazimierz musiał stoczyć jeszcze boje z Tatarami, część bojarów doniosła bowiem do hana, że król Polski zajął Ruś i przeszkodził w składaniu hanowi haraczy. Byli to Dymitr Detko z Danielem z Ostrowa. Tatarom udało się wypchnąć Polaków aż do Wisły, osobno też uderzyli na Węgry. Wsparcia przeciw Rusi udzielił papież ogłaszając krucjatę w obronie Polski i Węgier. Po odparciu Tatarów, Dymitr poddał się królowi Kazimierzowi i uzyskał od niego dożywotni namiestnik z siedzibą we Lwowie. Jego rządy skończyły się w 1346, a bezpośrednie zwierzchnictwo nad ziemią ruską przypadło na chwilę Polsce. O Ruś w 1347 upomniał się książę Litewski, Lubart i wyparł stąd Polaków. Kazimierz w 1349 jesienią zorganizował wyprawę na Lubarta, odzyskując Ruś Czerwoną, ale też zajmując Wołyń ze stołecznym Łuckiem, już wcześniej będący w posiadaniu Litwy.

Kolejne lata to próby rewanżu ze strony Litwy, która przeważne za swój cel stawia Lwów, pustosząc mocno ziemie ruskie. Polskę wspierają Węgry i sprawna dyplomacja (Kazimierz zapewnił sobie neutralność Tatarów). Ludwik Węgierski oddał Kazimierzowi własną armię, który wzmocniony w ten sposób parł na Litwę. Lubart w tej sytuacji obłaskawił Ludwika, obiecał mu wszystko, łącznie z tym, że się ochrzci w Budzie. W ten sposób zatrzymał pochód na Litwę. Nie zamierzał spełnić obietnic, w dodatku pozyskawszy Tatarów odzyskuje Wołyń. Co gorsza, zarówno Ludwik musiał wracać na Węgry, a Kazimierz, zmożony groźną chorobą, ledwo dotarł do Krakowa. Ruś została natenczas bez obrony. Lubart wykorzystał to natychmiast, pustosząc miasto i zajmując Zamek, który splądrował, spalił i zabił wielu broniących go chrześcijan.

Odwet polsko-węgierski nastąpił w 1352, uderzono na Bełz, jednak twierdzy nie udało się zdobyć. Ludwik wrócił na Węgry, a Kazimierz dłuższy czas spędził w sponiewieranym przez Litwinów Lwowie, gdzie snuł plany jego świetlanej przyszłości. Niestety, ciągle nie był to kres nieszczęść.

Pod datą 1353 kroniki odnotowują: „po 19. maja Litwini spustoszyli Lwów, wiele ludzi zabili”.

Kiedy wreszcie w grodzie zapanował pokój? Od inwazji tatarsko-litewskich oswobodziły go dopiero wzajemne układy polsko-litewskie w 1366 r. Ruś Czerwoną przyznano Polsce. Ziemie te były w tym czasie spustoszone, wyludnione, pola w dużej mierze odłogiem stojące.

Odbudowa Lwowa właściwie nie pozostawała nic z tego, co było dotychczas. Miasto ulokowano w nowym miejscu na prawie niemieckim (1356). Dotąd na Rusi nie znano tego typu miast, które by nie były jedynie tylko warownią. Miało to być odtąd duże miasto otoczone murowanymi obwarowaniami. Wysoki Zamek był na razie porzucony, a dawne podgrodzie stało się z czasem przedmieściem krakowskim. Kazimierz Wielki stał się w zasadzie nowym fundatorem miasta. Lwów stał się najsilniejszym polskim miastem na Rusi.

Murowany zamek

Nad owym nowym miastem górowało opustoszałe wzgórze, tworząc zagrożenie w sytuacji, gdyby oblegająca Lwów armia utworzyła sobie tutaj przyczółek. Stąd konieczność postawienia tutaj nowego obronnego zamku.

Kroniki podają, jakoby Kazimierz:

Niedługo zwlekając zbudował na wierzchołku owej do chmur prawie sięgającej góry długi zamek z kamienia, do muzycznej lutni podobny, którego przód węziej ku miastu wybiegł, środek zaś szerszy objął sklepiste lochy i komnaty, które królom służyły za mieszkanie.

Budowę rozpoczęto ok. 1360 r. Ponoć do przyśpieszenia wszelkich robót, nie tylko na Wysokim Zamku, ale i w obwarowaniach miasta, przyczynił się głód roku 1362, kiedy to król nakazał otwarcie wszelkich składów żywności, którą urzędnicy królewscy rozdawali w zamian za prace przy obiektach państwowych, nie tylko zresztą we Lwowie, ale i w całej Polsce.

(rysunki za: Dr Aleksander Czołowski, Wysoki Zamek, Lwów 1910).

W odróżnieniu do budowanego jednocześnie dla mieszkań starostów Zamku Niskiego, ów zamek na górze otrzymał nazwę Wysokiego Zamku.

Otoczony okopami, na grubych łańcuchach obwieszony wielkimi kamieniami i kłodami, co miało chronić przed taranami. We wnętrzu znalazło się mieszkanie starosty i 200-osobowa straż. Ciekawy przekaz mówi o głębokiej kutej w skale studni, która miała być głęboka na wysokość całej góry. W połowie wysokości miało znajdować się schronienie na skarby i papiery, a nawet – w razie potrzeby – ludzi, których mogło się tam pomieścić 100.

O studni opis z 1570 podaje:

Studnia była na zamku, która się zawaliła, wodę wożą. Te trzeba znowu zrobić od samego dołu aż do wierzchu.

Wkrótce Lwów przejęli Węgrzy i kilka lat ich wojska stały na Wysokim Zamku. Tymczasem jednak w 1384 na tronie polskim zasiadła Jadwiga, a poślubiwszy Jagiełłę w 1387 dodatkowo umocniła królestwo. Kiedy Jagiełło wybrał się na Litwę w celu prowadzenia akcji chrystianizacyjnej, Jadwiga na czele wojska udała się na Ruś (jej wojsko weszło do Lwowa w marcu 1387), tu ze względu na pamięć o polskich rządach została ochoczo przyjęta, a węgierskie wojsko dobrowolnie opuściło zamek. Kiedy do Lwowa przybył także Jagiełło, zatwierdził miastu wszystkie dotychczasowe przywileje, a dodatkowo na piśmie wydał zapewnienie, że:

Lwowa i Rusi nigdy żadnemu księciu ani władcy nie odda, ale po wieczne czasy z Królestwem polskiem nierozdzielnie ją połączy.

Jadwiga i Jagiełło, Matejko:

Jagiełło przerysowany z przywileju dla Lwowa (skan z czaspisma Lwowianin, 1837 r.):

Wysoki Zamek znów, jak wcześniej za Kazimierza, trafił pod opiekę starostów polskich, którzy mieszkali na wygodniejszym Niskim Zamku i pełnili władzę w imieniu króla. Do ich obowiązków należało m.in. dbanie o stan Wysokiego Zamku, z czego najczęściej dobrze się wywiązywali. Formalnie starości pieczę nad zamkiem powierzali swoim zastępcom, burgrabiom (z niem. Burggraf – zarządca zamkowy). To oni mieli obowiązek zamieszkania na Wysokim Zamku. Pierwszym burgrabią, którego znamy z nazwiska, był Zbroszko, a po nim Wojciech z Sulimowa.

Funkcjonowanie Wysokiego Zamku

Warto się przyjrzeć, jak na co dzień wyglądało życie Wysokiego Zamku i jego organizacja. Każdy murgrabia odpowiadał za stan zamku, ale i jego załogi – „familii zamkowej”, na którą składało się kilkunastu pachołków (drabów), którzy pełnili straż i pilnowali więźniów. Więźniowie obsadzani byli w lochach bądź na wieżach. Przetrzymywano tutaj w wieży m.in. pochopnie obsadzonego przez Jagiełłę za rzekome bałamucenie jego żony, Anny, Jakuba z Kobylan herbu Grzymała. Po trzech latach przebywania w kajdanach, gdy jego niewinność wyszła na jaw, hojnie został przez króla wynagrodzony. Po zwycięstwie pod Grunwaldem w 1410 trafiło tu też sporo krzyżackich rycerzy, nim później ich wykupiono.

Jagiełło bywał we Lwowie praktycznie co roku i sam doglądał stanu zamku.

Pierwszy inwentarz Wysokiego Zamku zachował się z roku 1495. Był tu m.in. osobny budynek, gdzie wyrabiano proch. W zapasie było 20 kamieni siarki (kamień = 15 kg), 1/2 beczułki saletry i 2 kamienie ołowiu. Z inwentarza żywego było 8 wołów, 4 świnie i 28 owiec. We własnym browarze co tydzień warzono piwo. Zgromadzono duże zapasy drewna budowlanego, opałowego i siana. Prócz tego 6 tys. gontów do krycia dachów i murów, 3 wozy, żarna, siekiery, łopaty, liny. Na wyposażenie kaplicy składały się kielich cynowy, ornat, alba, humerał, manipularz i mszał. Dwa lata później zapasy broni, które były na zamku, powiększyły się znacznie, gdy z nieudanej wyprawy wołoskiej wracał król Olbracht i we Lwowie złożył jej spore ilości (chyba spodziewając się odsieczy), wyposażając m.in. bramy, Niski i Wysoki Zamek, który otrzymał 41 różnych dział (6 hufnic, 2 taraśnice, 2 charczownice, 2 śrubnice i 29 tzw. kóz – lekkich polowych dział i 6 hakownic). Broń była nie dla parady, bo Ruś raz po raz napadały różnego typu wojska. Tutaj zbiegały się 3 szlaki łupieżcze Tatarów krymskich, bardzo trudny był też rok 1498, gdy przed ruiną całej Rusi ocalał tylko Lwów ze swoim Wysokim Zamkiem.

Panorama Lwowa – 1616 r.:

Fragment opisu Wysokiego Zamku z 1645 roku:

Naprzód wchodząc, do tego Zamku ode wsi Zniesienia, jakoby na wschód słońca jest brama murowana, nie nakryta ani sklepista, w której krata drzewiana, dębowa, dobra, na biegunach żelaznych, z skoblami i wrzeciądzem, która się kłódką zawiera, przy której są wrota drzewiane dobre na biegunach żelaznych z skoblami, wrzeciądzami i zaporą żelazną wewnątrz. Przy tej bramie jest baszta w bok murowana, po lewej ręce niczem nie nakryta ani sklepista, która się bardzo rozpadła ratunku potrzebuje. Od której baszty mur idzie do drugiej bramy ku dziedzińcowi wielkiemu idąc, dobrze opatrzony.

Ta druga b r a m a także murowana, niesklepiona, z powała drzewianą, na której było wiązanie i budowanie jakieś drzewiane ze wschodem i gankiem drzewianym. ale się obaliło i zrujnowało, Bi czem nie nakryta. W której to bramie są wrota wielkie drzewiane. dobre z skoblami i wrzeciądzami także z zamkiem dobrym i warownym o dwóch ryglach z kluczem do niego, na biegunach żelaznych.

W tej bramie są dwa działa wielkie spiżowe staroświeckie, je dno w łożu drzewianem, żelazem okowanem, na dwóch kołach złych, żelazem okowanjch, a drugie bez łoża i kół na ziemi leży, od którego jest łoże w wozowni w Niskim Zamku w samym Lwowie, ale nie dobre i bez kół.

D z i e d z i n i e c w i ę k s z y, do którego wszedłszy, idąc ku bramie trzeciej, która jest w końcu samym zamku od miasta I. K. M. Lwowa, jest po lewej ręce baszta murowana niczem nie nakryta i nie sklepista dla armaty, w której drzwi nie masz. Ta tedy brama trzecia także murowana, gontami nakryła nie sklepista, z dwojgiem piętr drzewianych i ze dwiema wschodami na te piętra drzewianemi nadpsowanemi, bez wrót, do której to bramy wjazd tylko jeden z dziedzińca. W której bramie jest działek spiżowych dwoje dobrych polnych z łożami i kołami żelazem dobrze opatrzonemi. Trzecie takie działko spiżowe staroświeckie bez łoża i kół na ziemi leży. Z osobna trzy rury spiżowe na kształt organków do drzewa przykowane na dwóch kołach bosych, koła także z osobna dwoje żelazem okowane. ale nie ze wszystkiemi refami w tejże bramie w kącie leżą. Róg jeden muru od miasta psuje się, pomocy i poprawy wielkiej potrzebuje jakoby ku zachodowi słońca.

Zamek przez wieki niezdobyty, pokonany dopiero przez szwedzkiego Karola XII, którzy go częściowo zburzyli.

Szwedzi na ratuszu we Lwowie - 
Skan Lwowianin czyli Zbiór Potrzebnych i Użytecznych Wiadomości 1837, t. 1 = t. 5

Na miejscu zamku w XIX w. usypano kopiec Unii Lubelskiej, na który do dzisiaj można się wspiąć zwiedzając Lwów. Obok niego można zobaczyć jedynie zachowany fragment muru dawnego zamku.

W czasie sypania kopca pod fundamentami zamku odnaleziono kamienne narzędzia, fragmenty naczyń i urny z nadpalonymi prochami zmarłych, co świadczy, że od dawna Wysoki Zamek był miejscem osadnictwa.

Zdobycie Wysokiego Zamku przez Chmielnickiego, 1648

W wyniku zbliżających się wojsk Chmielnickiego, wielu okolicznych chłopów i szlachty chroniło się w mury miejskie Lwowa, a gdy te zamknięto, ruszono na Wysoki Zamek, gdzie brugrabia zamku Jan Bratkowski kazał wpuścić tylu, ilu się dało. W efekcie w murach zamku mogło znaleźć się nawet 8 tys. ludzi: Polaków, Rusinów, Żydów i Ormian, w tym również wiele kobiet z dziećmi.

Oblężenie Lwowa przez Chmielnickiego i sprzymierzonego Tochay-beya rozpoczęło się 6 października. Rozpoczął się ostrzał z miasta w stronę zbliżających się Tatarów. 8 października pojawił się Chmielnicki z własnymi oddziałami kozackimi i chłopskimi. Otoczono szczelnie miasto i Wysoki Zamek.

Zadanie zdobycia tego ostatniego otrzymał Maksym Krzywonos, który rozłożył swój obóz ze swym pułkiem czerkaskich mołojców na „Tarnawce”, tj. w okolicy przedwojennej ul. Żółkiewskiej.

Ostrzeliwanie murów Wysokiego Zamku rozpoczęto 10 października od strony pól, gdzie były najsłabsze. W południe ruszyła kilkutysięczna armia uzbrojona w spisy, kosy i wszelką broń. Pewni łatwego zwycięstwa, ciągnęli 12 wozów drabin. Od strzał tatarskich najeżyły się wszystkie dachy zamku.

Energicznie broniony zamek pod wodzą Jana Bratkowskiego odpierał zapędy kozackie. Ostrzał obronny prowadzony był z dział, hakownic, muszkietów i rusznic. Kto tylko mógł, garnął się do walki, wraz z kobietami i starcami – na kozaków leciały cegły, kłody i belki. Obronę Wysokiego Zamku wspierano także ostrzałem z miasta.

Kozacy wdzierali się przekopami pod murami kilkukrotnie. Napór trwał do wieczora, kiedy w końcu agresor wycofał się, zostawiając na stokach wokół zamku ok. 500 trupów.

Wróg się wycofał, ale był żądny zwycięstwa, a zagrożenie było tak zewnętrzne, jak i wewnętrzne, gdzie również wewnątrz murów można się było spodziewać powstania wśród Rusinów, których z Kozactwem łączyła wspólna religia. Jednocześnie prawie od razu skończyła się żywność i woda, a większość amunicji wystrzelano. Z tego powodu spora część chroniących się w murach zażądała wypuszczenia na zewnątrz – schronili się w mieście i ruinach okolicznych domów, duża część wpadła w ręce Kozaków, którzy pozyskali od nich informacje o sytuacji na zamku. Nieco amunicji na zamek udało się przemycić nocą z miasta.

Ponowny zaciekły szturm na Wysoki Zamek rozpoczął się nazajutrz, w niedzielę 11 października. Obrona trwała wciąż, mimo prób zdrady ze strony chłopów, czy sabotaży ludności rusińskiej, próbującej uszkodzić działa, np. zagważdżając zapały dział, czy lejąc lonty wodą.

Mimo dzielnej obrony, 13 października rano, po kolejnym nocnym nieudanym szturmie Tatarów, burgrabia Bratkowski z grupą pachołków, „głodem i pragnieniem ciężkiem zemdlony” przedostał się do miasta, gdzie jednak zaopatrując w broń i amunicję nakazano mu bronić zamku do końca.

14 października w końcu obrona upada, nacierający przebijają się do przegródka i bramy głównej, Rusini będący wewnątrz spuszczają most zwodzony i otwierają bramę. Broniący nie są w stanie zatrzymać nacierającą masę. Broniący dowodzeni przez Bratkowskiego i Rybińskiego cofają się do drugiej bramy w stronę dziedzińca wielkiego i zamykają ją. Korzystając z faktu, że rozbicie bramy chwilę zajęło nacierającym, wycofują się do baszty narożnej przy furcie zamkowej, wysuwają działo i otworem jeden po drugim uciekają na zewnątrz, i dalej, ostrzeliwując się z muszkietów, wycofują się po wałach w stronę miasta. Łącznie z całej załogi przetrwało 32 żołnierzy, kilku pachołków i nieliczni, którzy się jeszcze do nich przyłączyli.

Czerń, która wdarła się do zamku, mordowała nie patrząc, czy to swój, czy nie, jednakowo starców, kobiety i dzieci. Kto mógł, chował się po najgłębszych schronieniach, ale płacz dzieci zdradzał kryjówkę i te ginęły na oczach matek. Wokół rozległ się jeden jęk wymieszany z wrzaskiem agresorów, słyszany aż we Lwowie. Krew spływała w dół po murach, mało kto ze znajdujących na zamku przetrwał tę rzeź. Na koniec Wysoki Zamek został podpalony przez nacierających.

Chmielnicki, zająwszy zamek, odpuścił dalsze zajmowanie miasta i obłaskawiony okupem sześćdziesięciu tysięcy dukatów, ruszył w stronę Zamościa. We Lwowie został Krzywonos, ranny podczas oblężenia, zmarł wkrótce i został pochowany u stóp góry.

W zdobytym przez wojska Chmielnickiego Wysokim Zamku samych tylko ciał dzieci znaleziono ponad 200.

Najdłuższe oblężenie Lwowa – 1655 r.

W ciągu kilku lat Wysoki Zamek został solidnie odbudowany, poprawiono także studnię tak, by w razie oblężenia nie zabrakło, jak poprzednim razem, wody. Do prac przy fortyfikacjach miasta zapał wzmogła wieść, że znów Chmielnicki wraz z wojskami moskiewskimi Buturlina zbliża się do Lwowa. Miasto spaliło niedawno odbudowane przedmieścia, usuwano wszystko, co mogło pomóc oblegającym, wycinano drzewa, a nawet XIV-wieczną winnicę u stóp Wysokiego Zamku.

27 września 60-tysięczna armia Chmielnickiego i Buturlina stanęła pod Lwowem, poczęto gęsto ostrzeliwać broniące się miasto. Pułk Buturlina ulokował się pod Wysokim Zamkiem. Zaczęło się najdłuższe – 7-tygodniowe – oblężenie miasta.

Tym razem miasto i 300-osobowa obsada Wysokiego Zamku, radziła sobie doskonale, mimo, że wróg tym razem był jeszcze groźniejszy, bo wyszkolony wg zachodnich wzorców.

Nacierający zorientowali się, że mają do czynienia z dobrze zorganizowaną obroną, nie podjęto nawet prób szturmów. Wreszcie ze strony Chmielnickiego i Buturlina wyszła inicjatywa rokowań. Miasto zaoferowało ofiarę 60 tys. złp., nacierający zorientowawszy się, że nic więcej tutaj nie ugrają, przystali na ugodę. Lwów jeszcze raz okazał się murem chroniącym głębię kraju, przez co zachowywał honor i zyskiwał uznanie i hołd króla.

Szczęśliwie głęboka klęska 1648 roku nie powtórzyła się. Dowódcy za zwycięską obronę otrzymali – Grodzicki – od króla Jana Kazimierza starostwo drohobyckie, a Grotus trzy wsie w ziemi przemyskiej: Dołhe, Zubrzycę i Hołowsko. Od teraz Wysoki Zamek przeszedł też pod władzę komendantów twierdzy lwowskiej i otrzymał stałą załogę – kilku do kilkunastu żołnierzy, pod dowództwem najczęściej kapitana, czasem pułkownika, tytułowanych „komendantem Wysokiego Zamku”.

Z roku 1670 mamy ciekawy opis Wysokiego Zamku, spisany przez odwiedzającego okolicę Fryzyjczyka, Ulryka Werdum:

Na wschód od miasta leży zamek na wysokiej górze, ku miastu dość stromej, z drugiej zaś strony łączącej się z innemi górami. Trzęsienie ziemi strąciło niedawno znaczny kawał zamkowego muru na dół.

Rzeczywiście prócz zawalonego i załatanego prowizorycznie muru odnajdujemy w źródłach także informację o zawaleniu się studni, w efekcie zamek znów stracił dostęp do wody.

Wysoki Zamek na planie Lwowa z 1931 r. Wyd. Książnica-Atlas SA

Zajęcie Wysokiego Zamku przez Szwedów, 1704 r.

Zajęcie Wysokiego Zamku wbrew pozorom nie było skutkiem ciężkich bojów. Kiedy podeszli pod ufortyfikowane miasto, Wysoki Zamek był już od lat porzucony i nieremontowany. Nie posiadał już współczesnych elementów obronnych, a by go dostosować, potrzeba było środków, a tych brakowało, tym bardziej, że stara twierdza wydawała się już nie tak konieczna jak dotąd.

Zamek popadał stopniowo w ruinę, władze miasta przestały się o niego troszczyć. Jeszcze w 1698 r. król August II był dwukrotnie na zamku, jednak to nie spowodowało żadnej dalszej opieki nad obiektem. Nie posiadał już żadnej załogi, bywał jeszcze strzeżony, ale i z tego zrezygnowano.

Niespodziewanie 5 września 1704 pod Lwowem stanął sam Karol XII jedynie z kawalerią złożoną z 1400 ludzi. Nie czekając na kawalerię i piechotę, w mundurze prostego żołnierza, wszedł na Wysoki Zamek, by spojrzeć na obwarowane miasto, palące już swe przedmieścia. Miał obok siebie pułkowników Buchwalda, Crassowa i Duckera. Dopiero stąd wypatrzył słaby punkt w obwarowaniach Lwowa. Obrona miasta dostrzegła Szwedów na zamku i ostrzelała obserwatorów, w wyniku czego ponoć król szwedzki prawie nie stracił życia, rzekomo jeden z odłamków strącił mu kapelusz, a pocisk zabił przy nim jednego z oficerów.

Szwedzi uderzyli wg planu ułożonego na Wysokim Zamku i szybko wdarli się do pielęgnującego dotąd tytuł niezdobytego Lwowa i ulicą Ruską dotarli na Rynek, po czym złupili całe miasto.

Zamek popada w ruinę

W 1765 r. tak ruiny opisywał starosta Eustachy Potocki:

Zamku wysokiego lubo jeszcze miejscami mury stoją, te jednak od wierzchu nadkruszyły się i osypały, miejsca mi zaś zupełnie upadły, a które stoją, spróchniałe, sypią się i w oczach upadają.

Plan z ok. 1780 r. na wojskowej mapie austriackiej:

W 1772 Lwów przejmuje administracja austriacka. Jednym z działań zaborcy jest niszczenie pomników polskiej historii. Nowa władza zarządza rozbiórkę ruin i sprzedaż materiału, z którego powstaje sporo nowych domów (np. kamienica przy Łyczakowskiej 3).

Zapotrzebowanie na materiał budowlany sprawił, że czerpano też z samej góry, tworząc w niej kamieniołom (krusząc nawet istniejące tam wcześniej malownicze skały, na których spoczywały fundamenty zamku).

W 1786 decyzją cesarza Józefa II posiadłości starostwa oddano miastu, a w tym i górę zamkowej wraz z tym, co zostało z zamku. Mimo sprzeciwu naukowców (Hacqueta, Bredetzky’ego i innych) rabunku nie zaprzestano. Z czasem zmniejszył się obwód góry i osunęły się w wielu miejscach stoki. Znaleziono sporo pamiątek, jak stare pieniądze, kule, broń, te rzeczy przepadły. Jedną z ciekawszych znalezionych rzeczy był zakopany loch, odkryte tam dwa skamieniałe ciała przeniesiono do zbiorów uniwersytetu, zostały jednak zniszczone podczas bombardowania miasta i pożaru uczelni w 1848 r.

Naruszona góra stała się dokuczliwa dla miasta, nad które zawiewały zalegające tutaj rozluźnione pyły. Podczas ulew z kolei spływały stąd zwały błota. W związku z tym w 1797 r. zaplanowano zalesić górę, nie podjęto jednak wówczas tego pomysłu, rzekomo z powodów finansowych.

Kopanie piasku było przyczyną ofiar, które traciły życie pod osuwającym piaskiem. Magistrat opowiadał się za tym, by zamknąć kamieniołomy, czy zakończyć pozyskiwanie piasku, a górę w końcu zalesić. Ciągle jednak ryto w zamkowej górze, znajdując przy tym sporo ciekawych numizmatów (denarki Kazimierza Wielkiego. księcia Władysława Opolczyka i Ludwika Węgierskiego, skupywane do kolekcji przez Kajetana Jabłońskiego).

Zalesianie rozpoczęto w 1835 r. dzięki poparciu Leopolda hr. Lazansky’ego, wiceprezydenta gubernialnego. Na początek założono szkółkę u stóp pałacu arcybiskupiego. Łatano też doły z wybranego piasku, przy okazji niszcząc ostatnie ślady drogi dojazdowej do zamku. Całą górę wyrównano jesienią 1839 i rozpoczęto nasadzenia drzew i krzewów. Powstała też nowa droga na szczyt. Co ciekawe, jeden z przedsiębiorców zaproponował postawienie na niej paru młynów wiatrakowych, pomysł jednak odrzucono. Górze nadano nazwę „Sandberg”, by uciec od źle kojarzącej się Austriakom nazwy „Wysoki Zamek”.

W 1845 na zboczu góry powstała kawiarnia. Teren zaczął wyglądać coraz lepiej, budząc coraz większy zachwyt. W 1851 r. do Lwowa po raz pierwszy przybył cesarz Franciszek Józef I, wziął udział w festynie ludowym, urządzonym na górze. Nadgorliwi urzędnicy uznali za słuszne nadać górze nową nazwę: „Franz-Josefs-Berg”, choć miejscowa społeczność ciągle trwała przy tradycyjnej „Wysoki Zamek”.

W kawiarni zamkowej znów cesarz podjęty został w 1855 r.

Kopiec Unii Lubelskiej

Komitet pod przewodnictwem Franciszka Smołki uznał za godne, by 300-letnią rocznicę unii Polski z Litwą uczcić starosłowiańskim zwyczajem usypując kopiec. Rada miasta zgodziła się na to uchwałą z 28 czerwca 1869 r. Obchody rocznicy miały być wielką manifestacją narodową z delegacjami ze wszystkich ziem polskich. Władze by temu przeszkodzić, okroiły program wydarzeń tylko do nabożeństwa (12 sierpnia u Oo. Dominikanów) i rozpoczęcia sypania kopca.

Tłum po nabożeństwie ruszyła na wzgórze zamkowe, tam w miejscu, gdzie dawniej stała wieża zamkowa, położono kamień węgielny z herbami i napisem: Wolni z wolnymi, równi z równymi — Polska, Litwa i Ruś zjednoczone Unią Lubelską 12. sierpnia 1569. Następnie rozpoczęto sypanie kopca, zaczynając od grudek zwiezionych ze wszystkich ziem polskich. Gdy brakowało taczek, noszono ziemię w chustach i czapkach. Oprócz pobudek patriotycznych budowie towarzyszyła też nadzieja znalezienia skarbów w lochach zamku (m.in. sam Smołka liczył, że uda się w ten sposób sfinansować częściowo budowę kopca).

Praca nad sypaniem kopca Unii Lubelskiej na Wysokim Zamku trwała codziennie. Udział w zwożeniu materiału uważano za patriotyczny obowiązek. Okres robót określono na 12 lat. Niestety, ale w efekcie niszczono też pozostałości kazimierzowskiego zamku, nie rozumiejąc jego wielkiego znaczenia historycznego. Żal w tym zakresie wyraża opracowanie o Wysokim Zamku z 1910 roku, ale już współcześnie starano się zapobiec degradacji średniowiecznych pozostałości poprzez zabiegi c.k. konserwatora Mieczysława Potockiego, który miał tu aprobatę Magistratu.

Magistrat wzywał komitet budowy kopca: „do ścisłego przestrzegania udzielonego zezwolenia, aby przy sypaniu kopca ani fundamentów, ani innych murów z byłego zaniku nie naruszono”. Starania te jednak nie dały żadnego efektu. Burzono resztki zamku i nie rozumiano problemu. Nawet sam Smołka proponował, by górę zachować tylko w obwodzie kopca, a resztę przeznaczyć na eksploatację kamienia.

Dyrektor miejskiego urzędu budowniczego, Juliusz Hochberger w obronie ruin pisał 8 kwietnia 1872: „Zamiarowi usunięcia ruin należy jak najusilniej się oprzeć, ponieważ takiej ojczystej pamiątki, która nikomu nie zawadza, ręką ludzką się nie burzy, zwłaszcza, że ruiny te do malowniczego wyglądu miejscowości wielce się przyczyniają. Wprawdzie trwałość ich jest problematyczna, ale jeżeli same się nie rozsypią, burzyć ich nie należy… Wnoszę przeto, aby komitetowi kopcowemu polecić, aby tych ruin pod żadnymi warunkami nie burzył, nie osłabiał, nie podkopywał…”

Już 29. listopada 1872 dyrektor Hochberger znów pisał: „mimo zakazu komitet kopcowy z Janem Pa- wulskim na czele znaczną część murów, chociaż kopcowi bynajmniej nie przeszkadzają, już uprzątnął z wandalizmem usprawiedliwić się nie dającym i dąży konsekwentnie, żeby rozebrać je do szczętu i splantować miejsce, na któreni stoją. Należy przynajmniej zachować to od zagłady, co jeszcze się zostało…” Znów niewielki to dało efekt.

W 1874 r. piątą rocznicę rozpoczęcia robót postanowiono uczcić uroczyście, przenosząc XVI-wiecznego kamiennego lwa z dziedzińca ratusza na szczyt góry. Władze miejskie by zapobiec manifestacji, same potajemnie przeniosły pomnik w nocy.

W trakcie robót zdjęto ziemię aż poniżej fundamentów zamku, gdzie odkryto wiele zabytków z okresu sprzed budowy zamku kazimierzowskiego. Jak pisze dr Aleksander Czołowski w publikacji „Wysoki Zamek” z 1910 r.:

Wykopaliskami temi przemawiał zamek po raz ostatni do nowożytnego Lwowa o swej przeszłości. Niestety nikt tej mowy wówczas nie rozumiał, nikt nie zbadał jej nau kowo. Początkowo, chociaż nie było dnia, aby czegoś nie odkryto, nie zwracano nawet na to uwagi. Wiele z wykopalisk zniszczono zaraz na miejscu lub przeniesiono razem z gruzami do wnętrza kopca, inne rozebrali robotnicy jako zabawki dla dzieci.

Swoje zasługi miał tutaj archeolog-amator Antoni Schneider, który dostrzegł wartość wykopalisk i starał się zachować ich jak najwięcej, nie tylko gromadząc wykopaliska (trafiły potem do muzeum), ale dzięki niemu przetrwała ocalała jeszcze do tego momentu ściana. Zachowane zabytki, które trafiły wtedy do Muzeum Lubomirskich, to m.in. ułamki sprzętów żelaznych, domowych i wojennych, podków końskich, grotów, ostróg, szabel, kule kamienne, potłuczone szkła, czerepy naczyń, monety itd.

Innymi, którzy zachowali część wykopalisk byli sam Smołka (medal doży weneckiego Marka Dandolo z 1342 r.), czy Alfred Bojarski (czaszka z wbitym grotem strzały).

Stopę pod ruinami zamku odkryto warstwę węgla i popiołu, a pod nimi resztki dębowej podwaliny, zapewne jeszcze z grodu Lwa. Pod podwaliną mnóstwo czerepów i okrzosków krzemiennych, a także urny z prochami, które lud rozbijał sądząc, że będą w nich ukryte monety.

Odkryto także studnię zamkową, w której jednak nie znaleziono legendarnych skarbów. W 1892 Smołka kazał studnię zasypać, poświęcając się dalszym pracom przy sypaniu kopca. Praca była wciąż nieukończona w dniu śmierci Smołki w 1899 r. Dawny zapał już opadł, co więcej, wątpiono w trwałość przedsięwzięcia, biorąc pod uwagę, że kopiec jest w zasadzie piaskowy postawiony na innej górze piasku. Zresztą budowli nie ominęły katastrofy, gdy w 1906 r. wyniku ulewnych deszczów osunęła się jedna ze ścian. Trwałość jego musiały zapewnić dodatkowe rozwiązania inżynierskie, postulowane w opracowaniu dra Czołowskiego jeszcze w 1910 roku.

Rękopis dra Czołowskiego (1910), m.in. zapis na marginesie: „nikt nie podniósł głosu w jego obronie. […] pozbawiono miasto pamiątki, która po wieczne czasy powinna była tu zostać”.

Pocztówka z 1938 r.:

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.