Kilka zdjęć z ubiegłego tygodnia. Trochę na pożegnanie tych okolic, bo wkrótce się przenosimy. Któregoś dnia rano spadł śnieg. Jak przed rokiem, dopiero w styczniu. Może to jakaś zimowa zasada w naszej okolicy. Śnieg przykrył stertę drewna na podwórku, samochód za płotem, trawę, zabłoconą drogę. Gałęzie pokryły się białym szronem. Patrząc za okno, nie dało się usiedzieć w domu. W końcu śnieg zawitał w nasze okolice, na niziny. Właśnie tutaj – między przedgórzem sudeckim a Wzgórzami Trzebnickimi.
Powietrze pachnie dymem. Czasem ciężkim, węglowym, snującym się nad sklepem i po zaśnieżonej drodze. Czasem pachnącym drewnem i żywicą.
Ludzie palą zniesionym z lasu chrustem. Nieraz można było zobaczyć pchających rower obwieszony gałęziami.
Na pewno wielu marźnie w domu, otuleni kocem w fotelu oglądają telewizję. Dzieci rano powłóczą nogami w drodze do podstawówki w sąsiedniej wsi, albo na autobus, który zawiezie ich do szkoły.
Pod sklepem mniej tubylców, niż zwykle. Widać głównie robotników, którzy zatrzymują się tylko na chwilę. Czekają na samochód, który zawiezie ich na jakąś budowę, umilając sobie czas porannym piwem.
A wokół wsi tak niewiele oznak ludzkiej obecności. Za to sporo tu ścieżek wydeptanych przez zwierzęta.
Mroźny wiatr kołysze trawy.
To tu to tam daje się zauważyć w trawie ślady polujących zwierząt.